Witajcie :)
Nie wiem czy Wy też tak macie, że
jesień wpływa na Was melancholijnie? Zdecydowanie jestem stworzeniem
ciepłolubnym i bez słońca nie funkcjonuję.
Szczerze mówiąc, gdyby nie Jaś, który nakręca mój dzień i "nakazuje" funkcjonowanie na całkiem wysokich obrotach, to najchętniej opatulona ciepłym kocem usiadłabym w fotelu z szydełkiem albo drutami w ręku i tak przeczekałabym aż minie to mnie dopadło. A co mnie dopadło? Tego właśnie nie wiem. Humor mi dopisuje, a jednak jakieś przygnębienie i ospałość wkrada się w codzienność. Aaaasio! Brrr....
No dobrze, pożaliłam się Wam troszkę (mam nadzieję, że mi wybaczycie ;))
Tak czy siak, z moich drutów zeszła jeszcze ciepła czapka. Szaraczek został ożywiony czerwonym kwiatkiem z zielonym listkiem. Osobiście bardzo spodobało mi się takie rozwiązanie. Sam szaraczek wyglądał mi jakoś smutno, a kwiatek musnął szaraczka delikatnie romantyzmem i nadał całości fajnego wyrazu :) Hmmm... Zgadzacie się ze mną?
Czapka zrobiona oczywiście z mojego ulubionego akrylu, który jest delikatny i miękki w dotyku (prawie jak Velvet ;) hihihi) i który nie uczula.
A już niebawem, a nawet bardzo szybko, pojawią się tutaj kolejne czapki dla małych i dużych. Część już czeka na wykończenie, część rozpoczęta i porzucona dla innych projektów, a jest nawet taka co zwarta i gotowa czeka tylko na obfotografowanie :)
Zapraszam :)